Praca licencjacka

Swoją pracę licencjacką piszę na katedrze Mykologii Wydziału Biologii i Biotechnologii na Uniwersytecie Warmińsko - Mazurskim, w Olsztynie. Redaguję ją pod kierownictwem prof. dr hab. Marii Dynowskiej. Tematem mojej pracy jest: 

"Znaczenie badań mykologicznych w ocenie jakości żywności."

Chcę w niej zwrócić uwagę ludzi na problem jakim jest ignorancja w stosunku do zagrożeń płynących z zanieczyszczeń żywności grzybami i toksynami grzybowymi. Wychodzę na przeciw mylnemu i jakże powszechnemu przekonaniu, że to bakterie są organizmami, których powinniśmy się bardziej obawiać. Choroby, jakie mogą wywołać grzyby i ich metabolity są niemniej groźne od tych powodowanych przez bakterie. Ponadto ochrona przed tym zagrożeniem jest dla przeciętnego konsumenta niemalże niemożliwa. Zatem rolą producentów jest zadbanie o to, byśmy nie musieli zmagać się z tym problemem.
_____________________________________

Praca licencjacka - historia prawdziwa.

Pokonując wyboistą drogę, miękko wylądowałam na trzecim roku, który przez starszych kolegów opisywany był jako "lżejszy niż dwa poprzednie". Z uśmiechem na ustach i dozą bezczelności pojawiłam się na wydziale Biologii i Biotechnologii wraz z rozpoczęciem nowego semestru. Przekonanie, że najgorsze już za mną przynosiło mi, przez pierwsze dni, nieopisaną ulgę. Beztroska nie trwała jednak zbyt długo. Przypomniałam sobie bowiem, że teraz muszę zostać autorem.

Jak nagle prze-ewaluować z czytelnika do autora? 

Niełatwo. 
Zmiana dotyczy sposobu myślenia. Nie wystarczy już czytać i rozumieć. Nie wystarczy ułożenie w głowie, zrozumiałego dla nas samych schematu. Ów schemat należy teraz ubrać w poprawne słowa, dbając o to by każdy czytelnik zrozumiał dokładnie, co "autor" miał na myśli.
Podczas gdy luźne konwersacje nie stanowią dla mnie problemu, zwięzłe, zrozumiałe i słownikowo poprawne akapity śniły mi się po nocach (i nie były to przyjemne sny).

Wewnętrzny strach przed niepowodzeniem niejednokrotnie sprawiał, że odpychałam od siebie problemy. Te jednak nie znikały, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki , a narastały wraz z czasem. W tym wypadku, nie było inaczej.

Bibliografia przygotowana na seminarium licencjackie, kurzyła się gdzieś w okolicach biurka. Faza zaprzeczenia trwała miesiące, aż do końca pierwszego semestru. A potem jeszcze tydzień, dwa, a może cztery.
Czas gonił, a ja reagowałam wewnętrzną agresją na wszelkie rozmowy znajomych dotyczące ich prac licencjackich. Fakt, że sama nie miałam na ten temat nic do powiedzenia, bardzo mnie irytował.

Postanowiłam zatem to zmienić. Ku mojemu zaskoczeniu, nie było tak źle jak się obawiałam. Promotor stanowi ogromną pomoc. Poprawia błędy, ale również chwali i motywuje do dalszego pisania. Oznajmiam więc już bez strachu: Piszę swoją pierwszą pracę naukową. Piszę pracę licencjacką.

1 komentarz:

  1. Jeśli ktoś jest szuka porady przy pisaniu pracy magisterskiej, to polecam serwis - pisanie prac - bardzo przydatny przy pisaniu pracy samemu.

    OdpowiedzUsuń